Interesujące jest to, że firmy wśród wyzwań zwykle wyżej stawiają presję kosztową niż słabą koniunkturę. Jest to oczywiście moje subiektywne odczytanie komunikatów płynących ze strony przedsiębiorstw, ale tego typu opinie są bardzo cennym źródłem informacji – rzadko pełen obraz gospodarki da się stworzyć wyłącznie na podstawie danych. Uczestnicząc w wielu konferencjach branżowych i pracując nad naszymi raportami, pytam właścicieli i dyrektorów o koniunkturę i bieżące wyzwania. W tym roku temat kosztów jest bezwzględnie numerem jeden.
Zresztą same dane potwierdzają, że koszty są dużym wyzwaniem dla przedsiębiorstw. Z danych GUS wynika, że różnica między dynamiką kosztów a dynamiką sprzedaży jest w tym roku najwyższa od 12 lat.
Można powiedzieć, że wszystkie najistotniejsze w skali gospodarki czynniki produkcji w tym momencie są drogie na tle historycznym: praca, kapitał i energia.
Ludzie bardzo długo pracujący w biznesie często trafnie rozpoznają, że presja na koszty jest w dużej mierze efektem odwrotnego zjawiska sprzed dwóch-trzech lat, kiedy koszty rosły dużo wolniej niż przychody. Firmy mają, średnio rzecz biorąc, bardzo duże zasoby gotówki w relacji do zobowiązań, zagregowane wskaźniki płynności znajdują się znacznie powyżej średniej z dekady 2010-20. Dlatego nie obserwujemy w skali całej gospodarki istotnego wzrostu ryzyka niewypłacalności.
Jednak stabilność finansowa to jedno, a marże i spojrzenie w przód to drugie. Dla wielu przedsiębiorstw obecne marże w długim okresie będą trudne do utrzymania. Niektóre koszty oczywiście odpuszczą jak płace. Ale inne mogą rosnąć jak energia.
Z obserwacji wnioskuję, że trzy reakcje na presję kosztową są najczęstsze.
Po pierwsze, wizje kasandryczne. Przy obecnej dynamice kosztów produkcja nie przetrwa w Polsce, wyprowadzi się do innych krajów. W tej grupie są nie tylko zwykli pesymiści, ale też najczęściej firmy obejmowane nowymi regulacjami z zakresu polityki klimatycznej. Panuje dość powszechny bunt wobec niej, zresztą jest on dostrzegalny także w Brukseli, gdzie sezon na plany rewizji zielonego ładu jest w szczycie. Przy czym bardzo wątpliwe jest, by zmianom uległy fundamenty tej polityki, czyli cele redukcji emisji gazów cieplarnianych.
Po drugie, wizje optymistyczne. Ludzie są przekonani, że obecne warunki wymuszą zwiększenie efektywności i automatyzację części produkcji. Niektórzy z zadowoleniem opowiadają, że sami dawno to robią. Inni zapowiadają, że będą to robić. Problem jest jednak taki, że akurat tego zjawiska w danych za bardzo nie widać. Teoretycznie wysoka presja na koszty pracy powinna uruchomić zwiększenie kapitałochłonności produkcji. Ale dane o inwestycjach przedsiębiorstw na poziomie całej gospodarki pokazują, że żadnego przyspieszenia nie ma.
Wreszcie trzecia grupa to wizje restrukturyzacyjne i konsolidacyjne. Małym i gorzej zorganizowanym firmom trudniej przetrwać czas wysokiej presji kosztowej, więc będą przejmowane przez większe i lepiej zorganizowane podmioty. I tu akurat widać potwierdzenie w danych. Liczba transakcji fuzji i przejęć w Polsce od czasu wybuchu fali inflacyjnej jest dużo wyższa niż przed 2020 r. Z ankiety kredytowej prowadzonej regularnie wśród banków przez NBP wynika zaś, że ostatnich latach znacząco wzrósł popyt na kredyt służący finansowaniu fuzji i przejęć.
Jesteśmy w okresie wysoce intensywnych przemian strukturalnych w gospodarce. Nie widać tego na powierzchni, bo bezrobocie jest niskie, ale pod powierzchnią aż wrze. Część firm znika, inne rosną przez przejęcia, wyłaniają się nowe modele biznesowe. To daje mi nadzieję, że z bieżącej dekoniunktury gospodarka wyjdzie obronną ręką. |