Mam dojmujące wrażenie, że Europa i Ameryka są obecnie jak małżeństwo, którego nic już nie spaja. Nie ma miłości, nie ma wspólnych zainteresowań, nie ma życzliwości... Jest obojętność, w zasadzie chłód. Zostało też przyzwyczajenie i jakieś rytuały. Można odnieść wrażenie, że jedna i druga strona tylko czeka, by to partner wyprowadził się z mieszkania i zapowiedział rozwód. A skoro czekanie się na wyczekiwany koniec się przedłuża, to
zaczynają się złośliwości i prowokacje.
Nie wiem, czy doktrynę bezpieczeństwa, którą właśnie opublikował Biały Dom należy uznać za prowokację czy już za rozwód. Z jednej strony trudno ten dokument uznawać za doktrynę, bo to typowa prawicowa publicystyka. Dużo pustosłowia, mnóstwo fobii i górnolotnych zapowiedzi. Z drugiej jednak strony, mocarstwo nuklearne, które gwarantuje nasze bezpieczeństwo, uznało za stosowane zapowiedzieć, że będzie niszczyć wspólnotę, do której należy Polska i będzie traktować kraje Europy, jak kolonie: mieszać się do ich wewnętrznych spraw i je bezwzględnie doić.
Publicystyka czy nie, te zapowiedzi brzmią bardzo groźnie. I co gorsza mają w Europie - także w naszym kraju - zwolenników. Trzysta lat temu Targowiczanie sprzedali się Rosji. Ich następcy - przypominają się słowa Jarosława Kaczyńskiego o "genie zdrady" - chcą sprzedać się Donaldowi Trumpowi.
Czyli także Rosji...