Newsletter Być Rodzicem

Wtorek, 4 listopada 2025

Karolina Jaroszewicz
Redaktorka

– Odkąd zaczęła się szkoła coraz częściej mam koszmary. Śni mi się, że to ja nie daję rady, że się spóźnię, dostanę dwóję – usłyszałam wczoraj od sąsiadki, która przepraszała, że po raz kolejny odwołuje nasze wyjście na fitness, bo musi uczyć się z dziećmi do sprawdzianów. – Przecież są jeszcze tacy mali, nie wiedzą, jak się uczyć, nie potrafią – mówiła. A ja uświadomiłam sobie, że ostatnio wciąż słyszę podobne rzeczy od znajomych matek nie tylko dzieciaków z najmłodszych klas, ale też licealistów i licealistek. I że sama mam przecież podobnie. Co prawda nie śni mi się szkolna ławka, ale za to marzę o śnie długim i głębokim, bo na co dzień padam ze zmęczenia.

Przygotowanie dzieci do szkoły to obowiązek, który w zależności o dnia zajmuję mi od jednej do kilku godzin. Nie przesadzam – otwieram Librusa córki, czwartoklasistki. W tygodniu, w którym piszę ten newsletter, ma trzy sprawdziany. Do tego jeszcze sporo zadań domowych – kilka stron w podręcznikach z matematyki i angielskiego oraz praca plastyczna. I co z tego, że zadania domowe są nieobowiązkowe, nauczyciele i tak je zadają, bo nie wyrabiają się z przerobieniem całości materiału na lekcji, a ci, którzy ich nie robią zaczynają mieć zaległości.


Ale wiecie, ja i tak nie mam najgorzej. Moja córka radzi sobie z nauką, stopnie ma dobre, ale to wcale nie znaczy, że nie potrzebuje mojej pomocy. Prosi, żeby jej sprawdzić zadania domowe, odpytać kilka razy przed sprawdzianami, wytłumaczyć kwestie, których do końca nie rozumie a najlepiej to razem się pouczyć. Nic dziwnego, ma przecież tylko 10 lat, nie umie się jeszcze sama uczyć.
Jej dwaj młodsi bracia również – ich Librusów nie będę cytować, ale wystarczy wszystko powyższe pomnożyć przez trzy.


I nie, nie będę teraz narzekać na nauczycieli. Widzę jak ciężką i niestabilną przez ciągłe, nietrafione reformy, mają pracę. Po prostu chciałabym, żeby zapowiadane od dawna okrojenie podstawy programowej zostało mądrze i sprawnie przeprowadzone, żeby dzieci zdążały przerobić materiał w szkole, a nauczyciele nie musieli liczyć, że douczą się w domu. Żeby szkoła była dla dzieci, nie dla rodziców. Bo w takiej formule jak teraz to one same jej nie udźwigną – edukacyjnie i emocjonalnie.

SZKOŁA

Coraz więcej szkół zamiast Halloween i parad kościotrupów, decyduje się na obchody Dziadów
Warto po zabawach w szkole, w domu porozmawiać z dzieckiem o tym, co ono czuje i jak rozumie odejście bliskich. Temat śmierci powinien być obecny w naszej narracji.
CZYTAJ WIĘCEJ

EMOCJE

ZABAWA

Podobał Ci się ten newsletter?
Oceń go i udostępnij znajomym