Islandia do niedawna szczyciła się, że jest jedynym z ostatnich miejsc wolnych od komarów. To już nieaktualne. Z całej Europy dochodzą doniesienia o gatunkach przenoszących śmiertelne choroby. Z Polski także.
Komary w dolinie Kjos w pobliżu Rejkiawiku odkrył Björn Hjaltason, który hobbystycznie zajmuje się badaniem ciem. Wabił je do pułapki nasączonej winem i to właśnie w ten sposób trafił na komary. Których zresztą od razu nie poznał, bo też nigdy ich nie widział. Na lokalnym forum napisał, że złapał "dziwne muchy". Zwabił na wino aż trzy osobniki, jak się później okazało dwie samice i samca.
Odkrycie amatora entomologii potwierdzili już Islandzkiego Instytutu Nauk Przyrodniczych i to jego naukowcy oznaczyli gatunek jako Culiseta annulata, powszechny w Europie, także w Polsce, ale nie na Islandii. Do momenty tego odkrycia wyspa szczyciła się mianem ostatniego oprócz Antarktydy miejsca wolnego od komarów.
Ciepłe lato i zmiana klimatu
Nietypowe odkrycie to zapewne efekt wyjątkowo ciepłego roku na Islandii. Wcześniej komary trafiały tu m.in. zawleczone w samolotach, ale nie utrzymywały się dłużej. W tym roku w maju Islandia zanotowała najcieplejszy w historii dzień - było 26,6 st. C., a w niektórych regionach było średnio nawet 10 stopni powyżej średniej. Na podmokłych terenach komary mogły więc bez problemu się rozmnażać, a na wyspę dotarły najprawdopodobniej na pokładach statków towarowych.
Gatunek culiseta annulata nie przenosi chorób tropikalnych, ale w związku z ociepleniem Islandczycy mają też inny problem. Wyspę dotyka na niespotykaną wcześniej skalę plaga pluskiew. Uciążliwe owady występowały tu wcześniej, ale w tym roku rozprzestrzeniły się na tyle, że mówi się już o ogólnokrajowej pladze. W dodatku owady uodporniły się na większość znanych środków do ich zwalczania.
Biolog Gísli Már Gíslason, mówi na łamach serwisu Ruv.is, że komary są o wiele mniejszym zagrożeniem niż właśnie pluskwy. Bo o ile potrafią być dokuczliwe, to nie będą się tak szybko rozprzestrzeniały.
Tropikalne komary na północy Portugalii
To nie jedyne doniesienie o komarach z minionego tygodnia i właściwie tym drugim powinniśmy się przejmować nawet bardziej. Portugalska Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia doniosła, że w dystrykcie Braga pojawiły się komary tygrysie, czyli z gatunku Aedes albopictus. Owady te normalnie występują na tropikalnych obszarach Azji Południowo-Wschodniej, a są niebezpieczne, bo mogą roznosić wirusy chikungunya, denga, żółtą febrę, gorączkę Zachodniego Nilu i japońskie zapalenie mózgu.
Komary te zaczęto notować w południowej Europie już w 1975 roku, ale od tego czasu systematycznie przesuwają swój zasięg występowania na północ. W Portugalii do tej pory występowały w południowym regionie Algavre czy w centralnym, suchym Alentejo. Teraz można je spotkać także w położonej na północy Bradze.
Migrują też w kierunku Polski. W 2011 roku stwierdzono pierwszego osobnika komara tygrysiego w Bułgarii, a w zeszłym roku we wschodniej Ukrainie.
Doskwier japoński doskwiera w Polsce
Już mamy za to stwierdzonego w Polsce innego przybysza w Azji. To Doskwier japoński, potocznie nazywany też po prostu komarem japońskim. Po raz pierwszy zanotowano go w 2022 roku w świętokrzyskim, potem dał się złapać także w Mikołowie w województwie śląskim, a także w parku w Łodzi.
Gatunek także pochodzi z Azji i doskonale radzi sobie z niskimi temperaturami. Wiadomo, że może transmitować wirusa Zachodniego Nilu, a także wywołującego zapalenie mózgu wirusa La Crosse. W warunkach laboratoryjnych stwierdzono także, że może być wektorem wirusa chikungunyi czy japońskiego zapalenia mózgu.
Nie oznacza to oczywiście, że każdy komar tego gatunku taką chorobę przenosi, a jedynie ma taką potencjalnie możliwość.
Badania komarów na Mazowszu
Czy jest się czego bać sprawdzała niedawno dr Aleksandra Sędzikowska z Zakładu Biologii Ogólnej i Parazytologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W ramach projektu Miniatura 6 badała komary na terenie województwa mazowieckiego. Wyizolowała materiał genetyczny z aż 19 tysięcy osobników, żeby sprawdzić jakie patogeny mogą przenosić.
Ma wiadomości dobre i złe: - W zebranym materiale nie stwierdziłam obecności Wirusa Zachodniego Nilu ani wirusa Usutu. Obecne natomiast były nicienie z rodzaju Dirofilaria i Setaria – podsumowuje swoje badania dr Sędzikowska
Wirus Usutu jest pokrewny z wirusem japońskiego zapalenia mózgu i wirusem Zachodniego Nilu, ale jak widać na razie, ryzyko zarażenia przynajmniej na Mazowszu jest znikome.
Za to nicień Dirofilaria repens wywołuje dirofilariozę skórną, czyli bardzo nieprzyjemną chorobę skóry Znacznie częściej niż u ludzi występuje u psów, więc jeśli wasz podopiecznych się nadmiernie drapie, to możliwe że miał spotkanie z zakażonym komarem. - Na terenie naszego kraju pierwszy przypadek ludzkiej dirofilariozy opisano w 2007 roku. Jest to nicień, którego larwa wnika do naszego organizmu poprzez ukłucie zarażonego komara. W naszym organizmie rozwija się w tkance podskórnej postać dorosła - tłumaczy dr Sędzikowska.
Jak przygotować się na inwazję obcych komarów
Zapewne jesteśmy dopiero na początku bliskich spotkań z nowymi gatunkami komarów i roznoszonych chorób.
- Zmiana klimatu, czyli ciepłe zimy i gorące, deszczowe lato, może sprzyjać pojawieniu się nowych gatunków komarów np. komara tygrysiego lub nowych patogenów przenoszonych przez komary. Komary mogę przenosić wiele różnych wirusów takich jak Denga, Zika, Chikungunya - tłumac dr Sędzikowska i podaje, że tylko w tym roku w 13 europejskich krajach wykryto Wirusa Zachodniego Nilu, m.in. we Włoszech, Grecji, Francji i Hiszpanii.
Można choć trochę przygotować się na nalot bzyczących gości z południa. Dr Sędzikowska przekonuje, że najważniejsze działania, jakie powinien podjąć rząd, to monitoring komarów. - Czyli sprawdzanie jakie gatunki komarów są obecne w Polsce oraz jakie patogeny przenoszą. Taki monitoring powinien być robiony regularnie, dzięki temu można poznać bieżącą sytuację epidemiologiczną. W razie pojawienia się pierwszych komarów, które zarażone są nowym patogenem, można się odpowiednio przygotować np. edukując personel medyczny o nowo pojawiających się zagrożeniach - przekonuje naukowczyni.