Powszechnie oczekiwano spadku inflacji w lipcu poniżej 3 proc. (wobec 4,1 proc. w czerwcu). Główny powód jest taki, że w lipcu ze wskaźników zmian cen zniknęły już efekty dużej podwyżki cen prądu z lipca 2024 r. A dodatkowo doszło do obniżenia cen gazu dla gospodarstw domowych.
Powody zaskoczenia
Dlaczego więc inflacja nie spadła poniżej 3 proc.? Jeden powód jest taki, że wzrosły ceny ciepła z powodu zakończenia programu ochrony konsumentów, a efekt tego był trudny do oszacowania z powodu dużego rozdrobnienia rynku. Innym powodem są droższe paliwa, co było związane z wyższymi cenami ropy. Do tego dochodzi nieco wyższa od oczekiwań inflacja bazowa, czyli ta liczona bez żywności, paliw i energii. Wyniosła ona ok. 3,4 proc., co oznacza brak istotnych zmian w stosunku do czerwca. To ten ostatni element może najbardziej zainteresować Radę Polityki Pieniężnej, czyli organ NBP decydujący o wysokości stóp procentowych.
Najważniejsze pytanie jest teraz takie, jak wyższa od prognoz inflacja wpłynie na ocenę perspektyw na kolejne kwartały? Odpowiedź na nie wpłynie na decyzje o koszcie pieniądza we wrześniu i kolejnych miesiącach.
Niepokojący z punktu widzenia polityki pieniężnej może być fakt, że wciąż szybki jest wzrost płac w przedsiębiorstwach, co jest interpretowane jako objaw presji cenowej. W czerwcu przeciętne wynagrodzenie w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób wzrosło o 9,1 proc. rok do roku, a cały drugi kwartał przyniósł wyższą dynamikę niż pierwszy. To potencjalnie może przekładać się na wzrost cen usług. Taki przynajmniej argument jest czasami przytaczany przez członków RPP.
Dlatego dla wrześniowej decyzji Rady ważne będzie, co stanie się z inflacją bazową w sierpniu. Czy tam będzie widoczna jakaś uporczywość i trzymanie się blisko poziomu 3,5 proc., czy też powrócą spadki tego wskaźnika.
Sygnały uspokojenia
Ale jednocześnie jest kilka sygnałów, które są uspokajające z punktu widzenia inflacji. Przede wszystkim oczekiwania cenowe firm i konsumentów są niskie. Na przykład z ostatnich badań GUS wynika, że plany podwyżek cen w handlu detalicznym są najniższe od listopada 2020 r. Badania NBP pokazują, że plany firm dotyczące podwyżek płac szybko się obniżają. Z badań gospodarstw domowych wynika, że ponad połowa konsumentów oczekuje stabilizacji inflacji na obecnym poziomie.
Ponadto gospodarka utrzymuje się na ścieżce wzrostu nieznacznie poniżej długookresowego trendu. W pierwszej połowie roku wzrost PKB wyniósł średnio ok. 3,3 proc. (choć nie ma jeszcze dokładnych danych za drugi kwartał), a perspektywy przyspieszenia do 4 proc. raczej się oddalają. Nie ma boomu inwestycyjnego, fala inwestycji finansowanych z funduszy UE wypłaszcza się.
Z tych powodów większość uczestników rynku wciąż jest przekonana, że bank centralny mimo wszystko będzie kontynuował redukcje stóp.
Kontrakty terminowe wyceniają, że do końca roku stopa referencyjna NBP spadnie jeszcze o 0,75 pkt proc. Wśród ekonomistów dominuje przekonanie, że wyceny rynkowe są zbyt agresywne i obniżek może być mniej: 0,25-0,5 pkt proc. Ostatnie miesiące pokazały jednak, że wniknąć w umysły członków Rady Polityki Pieniężnej jest bardzo trudno. |