Ta historia ma drugie dno
Frugo - kultowa marka mojego pokolenia. Marka, wobec której nie można przejść obojętnie.
Dlaczego? Dlatego, że komunikacja tej marki była swego rodzaju manifestem młodego pokolenia lat 90. Jej twórcy: Kot Przybora i Iwo Zaniewski postawili na kontrast z tak nieodległym w tamtym czasie PRL-em i jego smutnym, schyłkowym okresem.
Dzięki temu powstały emocjonalne reklamy, trafiające bardziej do serca niż rozumu. Była to komunikacja, która trafiała do ówczesnych nastolatków, ale była też akceptowana przez ich rodziców. Reklamy pełne młodzieżowego slangu i sytuacji bliskich ówczesnej młodzieży, które mogły stać się dla niej punktem odniesienia.
Mało kto z tamtego pokolenia nie kojarzy strzelania z pestek czy powiedzeń: "No to Frugo" i "Idź po Frugo, zanim wyjdzie". Pokolenia określanego mianem pokolenia Frugo - młodych ludzi, którzy wchodzili w dorosłość w Polsce, o wolność, której walczyli ich rodzice.
W moim okładkowym artykule nie tylko opowiadam o tym, jak powstawały słynne reklamy Frugo. Odkrywam także tajemnice tej marki - od momentu, w którym zrodził się jej koncept, po rynkowy schyłek. Ale ta cała historia ma też drugie dno. Jakie?
Zapraszam do lektury!
Beata Goczał
dziennikarka Wirtualnemedia.pl
PS Pamiętaj, że jeśli masz newsa, którym chcesz się z nami podzielić (anonimowo bądź nie) czekamy tutaj: redakcja@wirtualnemedia.pl