Newsletter Polityczny

Piątek, 16 maja 2025

dziennikarka polityczna Wyborczej

Dokąd zmierza polityka, kiedy politycy sami siebie chcą wyposażyć w prawo do wskazywania dziennikarzy, którzy im pasują? Pytanie retoryczne, wiem, dokąd zmierza. Ale czy inni też są tego świadomi?

Atak Krzysztofa Stanowskiego na Dorotę Wysocką-Schnepf to nie jest tylko afera środowiskowa. To przejaw zjawiska, które rodzi się na naszych oczach.
Stanowski to dziennikarz sportowy, teraz prowadzi Kanał Zero. Kandyduje na prezydenta, którym być nie chce. Sam siebie ustawił w roli tego jedynego sprawiedliwego, który ma prawo pouczać innych i decydować, kto jest godny szacunku, a kto nie. Nie znajduję w jego życiorysie nic, co dawałoby mu takie prawo. Przeciwnie, np. jego trzy role w tej kampanii - kandydata na prezydenta, dziennikarza, który stronniczo przepytuje i recenzuje swoich rywali, i biznesmena, który na tym zarabia - to jawny dowód, że wyczucia co do przyzwoitości nie posiada.
Jeden z ostatnich przykładów to sposób, w jaki opowiadał o tragedii pani Anity - kobiety w ciąży oszukiwanej przez lekarzy tak długo, że na legalną aborcję musiała czekać do 37. tygodnia. Stanowski opowiadał o sprawie tak, jakby nie znał podstawowych faktów. Albo je ignorował. Obie postawy go kompromitują.

Podczas ostatniej debaty, tej w TVP, Stanowski swój darmowy czas antenowy jako kandydat na prezydenta wykorzystał do ataku na prowadzącą Dorotę Wysocką-Schnepf, dziennikarkę TVP, a wcześniej "Wyborczej" czy radiowej Trójki. O TVP mówił, że to "tylko taki sam ściek, jaki był wcześniej". Gdy płacił mu Jacek Kurski , TVP ściekiem nie nazywał.


TVP nie uległa i obroniła wolność mediów. Gdyby dała politykom prawo do ustalania listy dziennikarzy, z którymi chcą debatować, za chwilę żądaliby wskazywania, kto może z nimi przeprowadzać wywiady. A potem w ogóle pisać o nich, komentować, ba zabierać głos. Wolne media nie służą politykom. Że też trzeba przypominać takie oczywistości...

Odkrycie i opisanie afery Karola Nawrockiego z przejętą w niejasnych okolicznościach kawalerką to świetna dziennikarska robota. Dziennikarze Onetu, Interii, "Wyborczej" ujawniają kolejne fakty pogrążające "obywatelskiego kandydata". Gdyby nie oni, wiedzielibyśmy, że ma tylko jedno mieszkanie, że drugie to śmierdzący problem oraz nie wiedzielibyśmy, że dla niego bezinteresowność to pożyczka na 20 proc.

Przyzwoitość i prawdomówność to cechy, których oczekujemy od naszych bliskich, ale przecież i od polityków.

Stanowski w szarży na Dorotę Wysocką-Schnepf podpiera się argumentem, że przeciwko jej prowadzeniu debaty protestowały wszystkie (rzeczywiście wszystkie?) sztaby kandydatów.

I w tym problem. Bo to znaczy, że politycy chcą decydować, komu z dziennikarzy wolno prowadzić debatę. To niedopuszczalne.

To nasza przyszłość? Nie. Teraźniejszość.

Prezydent Trump już to ćwiczy. Wyrzuca z Białego Domu, z Pentagonu dziennikarzy uznanych, nagradzanych mediów, np. Associated Press, CNN, "The Washington Post", NBC News, "The New York Times", publiczny nadawca NPR oraz portal Politico. Mają zrobić miejsce dla tych, którzy publikują w internecie.

Pamiętacie to chamskie pytanie, które padło 28 lutego w Gabinecie Owalnym? "Dlaczego nie zakłada pan garnituru? Nie ma pan garnituru, ma pan z tym problem? Wielu Amerykanów ma z panem problem. Jest pan w Gabinecie Owalnym".

Prezydenta Zełenskiego o brak garnituru zapytał Brian Glenn ze znanej z rozpowszechniania teorii spiskowych stacji Real America Voice. Prywatnie to partner Marjorie Taylor Greene, kongresmenki, która propaguje narrację kremlowską.

PiS w tej kampanii wyborczej atakuje wolne media tym intensywniej, im bardziej obnażają moralność ich kandydata. Doszło nawet do tego, że na konferencjach prasowych rzecznik PiS uniemożliwia im zadanie pytania.

Czasami skutecznie.

Nawrocki zaprasza dziennikarzy na konferencje prasowe połączone z wiecami. Jego zwolennicy buczą, zagłuszają pytania ku uciesze Nawrockiego. A jego rzeczniczka poucza dziennikarzy, by się pospieszyli, bo przez nich kandydat traci czas.

Walka z wolnymi mediami to bój o to, by politycy zastąpili czwartą władzę. Tylko ich rzecznikom będzie wolno o nich pisać, ich przepytywać i komentować ich czyny. To oczywiście nie jest dziennikarstwo.

Dziennikarze, którzy dziś klaszczą Stanowskiemu, nie wiedzą, co czynią sami sobie. I nam wszystkim.

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

NIE PRZEGAP

Cieszyński: 'Proszę zapłacić, ile tam trzeba'. Jak Stanowski przytulił milion od rządu PiS
Latem 2023 r. urzędnicy Ministerstwa Cyfryzacji mieli wątpliwości czy zapłacić milion złotych Krzysztofowi Stanowskiemu za udział w akcji społecznej. Sprawę rozstrzygnął Janusz Cieszyński, szef resortu, dziś poseł PiS.
CZYTAJ WIĘCEJ

CZYTAJ TAKŻE