rozmawiałam z mamą maturzystki. "Gdy córka widzi trudne zadanie, od razu mówi
'tego nie będzie na maturze'. Ale prawda jest taka - ona po prostu przestała
próbować."
Gdy dziecko buduje mur. Zamiast "nie umiem" wybiera "nie potrzebuję".
To obrona przed porażką.
"Nie będzie na maturze"
"I tak idę na humanistyczny kierunek"
"Wystarczy mi podstawa"
Ale w głębi duszy wie, że zamyka sobie drzwi. Wolę jednak ograniczone opcje niż
kolejne potwierdzenie własnej słabości.
Problem w tym, że osiemnastolatek myśli:
"Lepiej nie próbować i mieć wymówkę, niż spróbować i potwierdzić, że jestem
słaby."
A potem przychodzi maj.
I okazuje się, że te "niepotrzebne" zadania jednak były na maturze. Że te
zamknięte drzwi mogły się przydać.
Nie gadaniem o tym, jak ważna jest matematyka. Nie straszeniem konsekwencjami.
Pokazaniem, że matematyka to nie czarna magia dla wybrańców.
W moich kursach maturzyści odkrywają coś nieoczekiwanego:
Że można być dobrym z matmy. Że można rozumieć zamiast uczyć się na pamięć. Że
można podejść do matury z pewnością siebie.
I wtedy słyszysz: "Hm, to ma sens. Czemu nikt mi tak nie tłumaczył?"
To dokładnie to, co robię.
Nie uczę przepisywania wzorów. Pokazuję dlaczego te wzory w ogóle działają.
Uczę myślenia, nie pamięciowego wkuwania.
Zostało 9 dni do zamknięcia zapisów.
1 grudnia Kursy znikają ze sprzedaży. W lutym zostanie 3 miesiące - za mało na
spokojne zrozumienie.
Teraz masz 6 miesięcy na przemianę z "nie potrzebuję matematyki" na "mogę być w
tym dobry".