Wysokie ceny energii były jedną z największych bolączek ekonomicznych wielu krajów w ostatnich latach. Jeszcze dziś w wielu badaniach firmy wskazują wysokie ceny jako główne wyzwanie rozwojowe. Problem będzie jednak stopniowo łagodzony, ponieważ okres wysokich cen uruchomił duże inwestycje w moce produkcyjne, które teraz zaczynają przekładać się na wzrost podaży.
Banki inwestycyjne i instytucje badawcze seryjnie publikowały w ostatnich tygodniach analizy wskazujące na nadchodzący spadek cen gazu na świecie. W ostatni weekend Goldman Sachs napisał, że europejskie ceny (TTF) mogą obniżyć się z obecnego poziomu 30 EUR za MWh do zaledwie 12 EUR w 2029 r. Firma Wood Mackenzie napisała, że fala podaży gazu „nie nadchodzi, ale już jest”. Chociaż ceny bieżące są pod dużym wpływem zmian pogodowych i ogarniającej Europę fali zimna, to oczekiwania są takie, że ceny w nadchodzących latach ugną się pod presją podaży. Obecnie krzywa kontraktów terminowych pokazuje, że ceny w kontraktach na 2027 r. są o 10 proc. niższe od ceny spot.
Z szacunków Międzynarodowej Agencji Energii opublikowanych pod koniec października wynika, że w ciągu najbliższych pięciu lat nadwyżka na rynku gazu na świecie może sięgnąć 65 mld m sześc. rocznie, co odpowiada około 1,5 proc. globalnej konsumpcji. Ponieważ popyt na gaz cechuje się małą elastycznością cenową, czyli małą reakcją konsumpcji na zmianę ceny, niewielka nadwyżka na rynku może przełożyć się na wyraźny jej spadek. Odwrotność tego zjawiska obserwowaliśmy w 2022 r., kiedy pozornie nieduży deficyt wywołał gigantyczny skok cen.
Dodatkowa podaż ma pochodzić głównie z dwóch źródeł — Stanów Zjednoczonych i Kataru. Jeżeli te przewidywania się sprawdzą, będzie to bardzo pozytywne zjawisko dla takiej gospodarki jak polska. Z dwóch powodów — wysokiego uzależnienia od importu oraz wysokiej energochłonności.
W istocie ceny energii są w Polsce podatkiem konsumpcyjnym płaconym na rzecz zewnętrznych dostawców. Wysokie ceny redukowały popyt konsumentów w latach 2021-24, a teraz niższe ceny działają jak stymulacja dla gospodarki. Część wydatków kierowanych dotychczas na energię może zostać przeznaczona na lokalne towary i usługi.
Zresztą to już widać w danych, bo ceny spadają od jakiegoś czasu. Nie bez powodu inflacja w Polsce jest już prawie na poziomie celu NBP, czego zasadniczo mało kto się spodziewał. Wpływa na to fakt, że presja ze strony cen energii — zarówno prądu, jak też gazu oraz ropy — znacząco się obniżyła. To pozwala odwinąć całą spiralę cenowo-płacową z poprzednich lat. Po negatywnym wstrząsie podażowym nadszedł wstrząs pozytywny (wstrząs podażowy to zmiana, która pcha ceny i PKB w odwrotnych kierunkach w przeciwieństwie do wstrząsu popytowego, który pcha je w tym samym kierunku).
Widać to też w danych o bilansie płatniczym. Mimo wyraźnego ożywienia popytu krajowego w Polsce saldo rachunku obrotów bieżących pozostaje zrównoważone. Dzieje się tak m.in. dlatego, że wartość importu energii spada, co równoważy wzrost importu innych towarów.
Trzeba natomiast pamiętać, że żadne zaburzenie nie trwa wiecznie. Niedobór gazu był przejściowy, nadwyżka też — jeżeli rzeczywiście się zmaterializuje — będzie przejściowa. Po kilku latach zniknie, a ceny mogą znów zacząć rosnąć. Ten okres warto wykorzystać, by zmniejszyć zależność od zewnętrznych dostaw energii. |