Sponsor newslettera:
Human Power

Sobota, 8 listopada 2025

Katarzyna Seiler
redaktorka Wysokich Obcasów

Po skończeniu edukacji szkolnej żartowałam, że pewnie już nigdy w życiu nie użyję żadnego wzoru matematycznego, którego musiałam uczyć się na pamięć do matury, bo przecież mogę korzystać z kalkulatora. Dzisiaj nie trzeba już nawet tego, można zrobić zdjęcie skomplikowanego równania, a smartfon wyposażony w sztuczną inteligencję rozwiąże je za nas. Apka w moim telefonie podpowiada mi, że może za mnie zrobić notatki ze spotkania, streścić dokumenty do przeczytania. To wygodne, ale pamiętam przecież, że najwięcej zostawało w mojej głowie z lekcji i wykładów, kiedy sama uważnie słuchałam i notowałam.

Dziś technologia na każdym kroku ułatwia nam życie. Coraz rzadziej korzystamy nawet z wyszukiwarki internetowej, po prostu prosimy ChatGPT, żeby odpowiedzi znalazł za nas. W rozmowie Ewy Pągowskiej z dr Alicją Puścian neuronaukowczyni ostrzega, że człowiek, który przestaje się wysilać, powoli traci zdolność do myślenia. Nie dlatego, że głupieje, tylko dlatego, że jego mózg – niemal niczym mięśnie – reaguje na bezruch. Wystarczy, że technologia zrobi coś szybciej, a my przestajemy próbować sami.

W rozmowie przywołany jest obraz osłonicy morskiej – stworzenia, które gdy znajdzie bezpieczne miejsce, zjada własny mózg, bo już nie jest mu potrzebny. Śmieszne? Może. Ale to trochę też o nas. O ludziach, którzy przestali ćwiczyć pamięć, bo wszystko zapisuje się w telefonie. O tych, którzy wolą, żeby za nich decydował algorytm. O mnie, kiedy pozwalam, by AI wyręczała mnie w pisaniu notatek, zamiast zaufać własnym zdolnościom.

Nie mam nic przeciw technologii. Ale widzę, jak łatwo przeradza się w protezę, a nie w narzędzie. Jak zaczyna nam pożerać zdolność do samodzielnego osądu. Bo kiedy przestajemy pytać, tylko klikamy „akceptuj", to nawet nie zauważamy, że powoli zjadamy własny mózg.

W tym samym numerze reżyserka Natalia Koniarz mówi o swojej pracy nad filmem „Silver". O ludziach z boliwijskiego Potosí, którzy zjeżdżają pod ziemię, by wydobywać srebro – metal, bez którego nie działałyby nasze telefony, komputery ani sztuczna inteligencja. Ona z tej kopalni mogła wyjść. Oni nie. To, że możemy pozwolić sobie na otępienie, na luksus zapomnienia, to też przywilej. Ktoś inny za nas wykonuje brudną robotę – dosłownie i metaforycznie.

Może więc nie chodzi o to, by odłączyć się od technologii, ale żeby wciąż czuć, że myślimy. Że coś nas porusza, wkurza, dotyka. Bo dopóki jesteśmy otwarci na refleksję i zmuszamy się do samodzielnego myślenia – dopóty nie stajemy się osłonicą, która znalazła bezpieczną skałę i straciła głowę.

W NAJNOWSZYM NUMERZE

Mówili o nim 'Hawariusz'. Żona kapitana 'Heweliusza' o tragedii sprzed lat
- Wiedziałam, że to wadliwy statek, ciągle słyszało się o jakichś jego awariach, mówiono na niego 'Hawariusz'. Andrzej mnie pocieszał, że nie jest tak źle - mówi Jolanta Ułasiewicz, żona kapitana Andrzeja Ułasiewicza, który prowadził prom MF 'Jan Heweliusz' podczas katastrofy 14 stycznia 1993 roku.
CZYTAJ WIĘCEJ

NIE PRZEGAP

WARTO PRZECZYTAĆ

<