Zazwyczaj zawarte w tytułach figury retoryczne typu "co poszło nie tak?" dotyczą kolejnych sezonów seriali –
ale tym razem odnosi się to do scenariuszy układanych na Nowogrodzkiej.
Po wiktorii w wyborach prezydenckich PiS miał nieodwracalnie narzucić narrację życiu politycznemu w Polsce i wyłącznie piąć się w sondażach. Tymczasem narrację narzuca Tusk i to jego partia zyskuje, a PiS jeszcze szybciej traci. Więcej polaryzacji – ordynuje Kaczyński. Sprawczość – odpowiada Tusk (
choć np. były minister Ziobro od Pegasusa nazywa to "zemstą" i nie chce wracać z Budapesztu).
Ale wybory za dwa lata i zwroty akcji jeszcze będą. Zawsze są –
weźmy skutki konkurencji, która znienacka zmienia zasady na rynku polskich połączeń kolejowych.
Albo, czemu nie, Amerykę, gdzie od roku Trump i jego ludzie przetaczają się jak walec po instytucjach, strukturach, rozsądku i dobrych obyczajach. I jeszcze niedawno ze świecą było szukać ekspertów, którzy mówiliby cokolwiek innego poza: przygotujcie się na zmierzch i upadek tego imperium, a na pewno takiego, jakie dotąd znaliście. Ale największe miasto Ameryki właśnie wybrało na złość Trumpowi. Jasne, Nowy Jork nigdy nie był republikański, ale zwycięstwo Zohrana Mamdaniego – który po ogłoszeniu wyników głosowania na burmistrza mówił: "Jestem młody, jestem muzułmaninem, jestem demokratycznym socjalistą, ale największa moja wada jest taka, że nie zamierzam za to wszystko przepraszać!" –
jest tylko pierwszą ze spodziewanych kulminacji niezadowolenia z działań rządu Trumpa.
Dlatego na każde lokalne wybory w USA świat patrzy z uwagą rezerwowaną dotąd dla prezydenckich. Mamdani w tych ostatnich szybko raczej nie wystartuje – ale za rok są wybory do Kongresu i jeśli tylko Demokraci skorzystają z metod, którymi syn indyjskich imigrantów wygrał w Nowym Jorku, po zakończeniu kadencji Trumpa
możemy mieć do czynienia z Ameryką całkiem inną od tej, którą przepowiadali pesymiści.
Zresztą, pesymizm, pasywność i fatalizm to głupota, samospełniająca się przepowiednia –
przypomina Ivan Krastev, którego bardziej niż Putin, Trump i technomiliarderzy martwi "powszechne poczucie, że najlepsze już minęło". W naszym niby uważnym patrzeniu na rzeczywistość – przypomina – "są liczne martwe kąty i warto przygotować się na niespodzianki".
W czujnym oczekiwaniu można poczytać coś nieco dłuższego,
np. z nowych "Książek": czy Marks, rzekomy idol Mamdaniego, popierał luksus, albo ujmując to nieco inaczej: co byście wybrali, maserati czy osiem godzin dobrego snu każdej doby?