Dziś naprawdę nie da się inaczej
To jedyne dni wroku, kiedy można sobie bez wstydu pozwolić na odrobinę szczerego sentymentu. Cyfrowa rzeczywistość w której toniemy po szyję, hałas mediów społecznościowych, lakoniczność serwisu X, który do niedawna był znany jako Twitter, wszechobecny tabloizm, wszystko to brutalizuje przekaz. Komunikujemy się jakbyśmy okładali się pięściami na ringu. Liczy się to co wali po twarzy. Mocne słowa, mocne ciosy. Nie ma tu przestrzeni dla słabeuszy, słabi są niszczeni w trzy minuty (tyle mniej więcej zajmuje wymyślenie i zamieszczenie wpisu na X). Ale jak – spytam – zmieścić w takim zgiełku myśli i słów wspomnienie o właśnie zmarłej Elżbiecie Pendereckiej? Wielkiej damie polskiej kultury, która była sercem i duszą jednej z najpiękniejszych imprez muzycznych ostatnich dekad – Festiwalu Beethovenowksiego? Jak opowiedzieć o życiu i śmierci Roberta Redforda? Anny Kołaczkowskiej? Dziś można, myślę sobie. Dziś atawistyczna potrzeba zadeptywania ludzi w serwisie X nie działa. Dziś można pozwolić sobie na więcej, na inaczej, na łagodniej. Piszemy więc pięknie o tych co odeszli na stronach rp.pl. Piszemy w Plusminus. Czytajcie co tam napisaliśmy, zanim minie to jedyne okno na sentymentalizm, jakie zostało nam w kalendarzu. Już za dwa dni, w poniedziałek znów zaczniemy się okładać pięściami słów. Znów padną ciosy.