Żyć Lepiej. Psychologia Codziennie

Poniedziałek, 20 października 2025

Paulina Materna
redaktorka Wyborczej

– Świadomość mediacji w naszym społeczeństwie jest, niestety, niska – mówi mediator z ponadpiętnastoletnim doświadczeniem zawodowym zarówno w sprawach gospodarczych, jak i rodzinnych Janusz Gwiazdowski. – U stron, nawet reprezentowanych przez profesjonalnych pełnomocników, bardzo często zwycięża podejście konfrontacyjne. Nastawione na konflikt strony decydują się na długoletnie i kosztowne postępowania sądowe, tymczasem spośród spraw choćby okołorozwodowych, które startują od mediacji jako sposobu na rozwiązanie sporu, zdecydowana mniejszość potrzebuje merytorycznego rozstrzygnięcia przez sąd.
Kolejny Międzynarodowy Dzień Mediacji obchodzony 16 października przeszedł niemal bez echa, a spotkania w ramach tygodnia mediacji organizowane przez sądy odbywały się raczej w środowiskowym gronie.

Na konflikcie świat stoi. Naruszona miedza, nieoddany dług, urażona duma, niewywiązywanie się z umowy, z danego słowa... Powody do sporów można mnożyć. Choć można mediować, to jest dążyć do ugodowego rozwiązania sporu, i to w skali makro, i mikro, w ramach mediacji biznesowych, sąsiedzkich, rówieśniczych, pracowniczych czy rodzinnych – często zwycięża myślenie: kto będzie górą? Czyje na wierzchu?, „Ja mu/jej jeszcze pokażę!”, „Puszczę go z torbami”, „Muszę się odegrać”… Gdy każdy ciągnie w swoją stronę i brak wspólnego celu, z oczu znika to, co najważniejsze. W sprawach rodzinnych to dobro dziecka. O tego typu mediacjach – szczególnie okołorozwodowych – rozmawiam z mediatorem Januszem Gwiazdowskim, który poza wykształceniem prawniczym ma również przygotowanie psychologiczne.

– Wybór stron jest dość prosty: kłócić się i burzyć czy godzić i budować? – mówi. – Z tym że czasem strony muszą dojrzeć do rozmowy, przetrawić to, co się między nimi wydarzyło. Mediacja to dobrowolna rozmowa – wyjaśnia.

Rolą profesjonalnego mediatora, którego praca powinna podlegać superwizji tak jak psychoterapeuty, jest stworzenie warunków i przestrzeni do konstruktywnej rozmowy, nadanie procesowi dogadywania się określonego porządku. Pierwszym i najważniejszym pytaniem, które mediator sobie zadaje, jest: O co tak naprawdę jest ten spór?

O przekonania, wartości czy pieniądze? Czy to raczej konflikt komunikacyjny, bo osoby nie potrafią (już) ze sobą rozmawiać?

Mediacja to nie terapia – choć silne emocje się nierzadko zdarzają. To przecież rozmowa o granicach – na co jestem w stanie się zgodzić, na co mogę przystać, czego odpuścić nie mogę, a co może podlegać negocjacjom. Mediacja to raczej praca nad konkretnymi rozwiązaniami. Żeby puzzle codzienności ułożyć na nowo we wspólnie ustalonych ramach.

Jak rozumieć sukces mediacji? – Jest już wtedy – mówi Gwiazdowski – gdy będący w sporze przyjdą zobaczyć i usłyszeć drugą stronę, usiądą i rozmawiamy.

Skonfliktowani zaczynają razem pracować, bo tak naprawdę jest kawał roboty do wykonania, i to na wielu polach, choćby dobrej woli, zaufania czy komunikacji. 

Mediacje są dobrowolne, zatem do ich zakończenia przez każdą ze stron sporu może dojść w każdym momencie procesu wypracowywania porozumienia. – Za każdym razem w podobnej sytuacji upewniam się – mówi Gwiazdowski – że strony sporu wiedzą, na co się piszą, wychodząc z mediacji. Ile czasu spędzą w sądzie. Że w ciągu tych lat majątek się zużyje – dom straci na wartości, a auto podrdzewieje. No i przede wszystkim, czy biorą pod uwagę, jak na psychikę dziecka wpływa życie w stresie między rodzicami w trakcie rozwodu, jak wyniszczający bywa spór sądowy dla dorosłych, jak nieraz potrafi nadszarpnąć tak finanse, jak i zdrowie psychiczne zwaśnionych stron.

Konflikt, spór już sam w sobie jest uznawany za sytuację trudną i między innymi psychofizycznie obciążającą. Podjęcie mediacji to minimalizowanie strat i danie sobie szansy na pozasądowe, samodzielne rozwiązanie sporu. Mediacje:

– dają możliwość wyrażenia swoich potrzeb, przedstawienia swoich racji – nawet nieistotnych z punktu widzenia prawnego, jednak ważnych, które warto wziąć pod uwagę;
– oszczędzają czas, pieniądze i przyspieszają rozwiązanie sporu;
– ograniczają stres związany z procesem sądowym w sprawie;
– mogą się przyczynić do poprawienia relacji między stronami;
– mimo trudnej sytuacji można mieć lub odzyskać poczucie sprawczości w decydowaniu o sobie i swoim życiu, bo mój głos może wybrzmieć, zostać usłyszany i wzięty pod uwagę;
– pozwalają na refleksję, jak naprawdę chcę ja sam(a), „a nie jak w pozwie według wzoru”;
– dają możliwość wpływu na treść porozumienia, jest się współautorem rozwiązania, które przecież nas dotyczy.

Podczas mediacji strony sporu mogą zawrzeć ugodę. To dokument, który punkt po punkcie formułuje wzajemne porozumienie. W sprawach okołorozwodowych może szczegółowo określać między innymi podział majątku, to, jak ma wyglądać opieka nad dzieckiem, jak również sposób kontaktu między byłymi już małżonkami (rozmowa telefoniczna, spotkania cykliczne czy przez komunikator?).

Mediacja może być sądowa, jak i pozasądowa. W sądowej mediator najczęściej wybierany jest z listy mediatorów sądowych – każdy sąd okręgowy udostępnia taką listę; istnieją też ośrodki mediacyjne, między innymi akademickie, branżowe czy przy korporacjach prawniczych; termin realizacji i koszty mediacji ustalone są przepisami. W pozasądowej – mediatora wybierają również strony, termin ustalają strony wraz z mediatorem, a koszty określa umowa mediatora ze stronami. Niezależnie od tego, czy mowa o mediacji sądowej, czy pozasądowej – obowiązują te same zasady.

1. Dobrowolność – żadna z osób nie jest przymuszona do mediacji.
2. Poufność – uczestników obowiązuje dochowanie tajemnicy treści spotkań.
3. Akceptowalność – strony sporu godzą się na ustalone zasady przebiegu mediacji, jak i konkretną osobę mediatora.
4. Bezstronność – mediator nie reprezentuje żadnej ze stron i traktuje je na równi.
5. Neutralność – mediator nie jest sędzią ani arbitrem, nie rozstrzyga sporu, lecz pomaga stronom w jego rozwiązaniu, nie mając jednocześnie żadnego interesu w tym, aby zakończył się on w określony sposób.

To, co mi osobiście wydaje się najcenniejsze w mediacjach rodzinnych, gdy kwestią sporną jest opieka nad dzieckiem, jest pokazanie synowi czy córce, że przez konflikt można przejść, że konflikt nie kończy relacji. To też sygnał dla dziecka, że jest tak ważne i dla mamy, i dla taty, że warto nie tyle się o nie bić czy głupio rywalizować, ile o jego życiu sensownie rozmawiać.

W mediacji w szerszym rozumieniu Gwiazdowski widzi sposób na budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Ludzi, którzy biorą odpowiedzialność za swoje sprawy, umieją ze sobą rozmawiać i wypracowywać porozumienia, zamiast nieustannie się kłócić i skakać sobie do gardeł, a decyzje o swoim życiu zostawiać komuś innemu, na przykład sądowi.

Zamiast iść w zaparte – usiądźmy i porozmawiajmy. Ja mam, ty masz, mamy prawo do mediacji.

Napisz do autorki: paulina.materna@wyborcza.pl

ŻYCIE PO PIĘĆDZIESIĄTCE

Urszula Dudziak: Po rozstaniu z Urbaniakiem czułam się makabrycznie źle. A potem odkryłam swoją moc
'Szczerze mówiąc, mam teraz największe branie, jakie miałam kiedykolwiek. Mam błysk w oku, mam seksowny głos, mam w sobie żar. I ja wiem, że jestem atrakcyjna. To może czuć każda kobieta'. Rozmowa z Urszulą Dudziak
CZYTAJ WIĘCEJ

KULTURA

ZDROWIE PSYCHICZNE

BYĆ RODZICEM

DOJRZEWANIE

REKOMENDACJE DLA CIEBIE