Po tym, gdy opisałem dla Państwa
Opus Dei i
Ordo Iuris, zabrałem się za CitizenGO – jeszcze bardziej tajemniczą, globalną katolicką organizację antyaborcyjną, która działa także na innych frontach, jak walka z klimatyzmem, genderyzmem, czy „ideologią” LGBT.
Z braku jawnej siedziby nie mogłem przystąpić do CG Polska „z ulicy”, a jedynie przyłączyć się przez stronę internetową Citizengo.org/pl – zrobiłem to i już po godzinie dostałem mail od prezesa całej organizacji, Hiszpana Ignacio Arsuagi:
„Jako prezes CitizenGO z ogromną radością witam Cię Piotrze w naszej społeczności, która wspólnie działa na rzecz rodziny, wolności i wiary (…) Radykalna lewica, lobby aborcyjne i organizacje LGBTQ+ forsują agendy, które zagrażają Twoim podstawowym prawom i wolnościom…”
Dalej jeszcze trochę ogólników i zero konkretów do tekstu. Wysłałem więc kolejny mail, a w końcu zostałem donatorem – wpłaciłem na konto CG minimalną dopuszczalną kwotę: 10 złotych. W przypadku większości organizacji pozarządowych zbierających datki w trakcie takiego procesu na końcu pojawia się nazwa odbiorcy przelewu i jego numer konta. Tym razem nic takiego nie nastąpiło. Korzyść z przelewu była jednak taka, że zaczęli do mnie pisać (i odpowiadać na maile) menadżerowie CG. Mogłem więc zadać fundamentalne pytanie o relacje organizacji z Rosją. Odpowiedziała mi hiszpańska koordynatorka Bernardeta Z.: „Nie mamy żadnych związków z Kremlem”.
Niespełna miesięczne śledztwo dziennikarskie wystarczyło, by stwierdzić, że to nieprawda.
Zachęcam do lektury mojego reportażu o „rodzinie Putina”.