Rakieta z usterką i skutki uboczne apelu Trumpa
Co w trakcie niedawnego nalotu rosyjskich dronów na Polskę spadło na dach domu w Wyrykach na Lubelszczyźnie? Oficjalne źródła milczą. Według informacji „Rzeczpospolitej” była to wystrzelona z polskiego F-16 rakieta powietrze-powietrze, która – jak się okazało - w trakcie lotu miała usterkę układu naprowadzania. - Na szczęście nie uzbroiła się i nie wybuchła, ponieważ zabezpieczenia zapalnika zadziałały – wskazuje jedno ze źródeł „Rz”. – Był rosyjski nalot, strona polska się broniła – dodaje natychmiast.
We wtorek politycznym wydarzeniem dnia jest wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie i Paryżu. Udzielił on wywiadu niemieckiemu dziennikowi „Bild”, gdzie nawiązał do nalotu dronów. – Oczywiście, nie mamy wątpliwości, że był to atak bezpośrednio kontrolowany przez Moskwę. To rodzaj ataku, który pokazuje, do czego zdolny jest Władimir Putin – stwierdził Nawrocki.
Karol Nawrocki podkreślał w wywiadzie, że podpisuje się pod apelem Donalda Trumpa, który wezwał sojuszników z NATO, by nie sprowadzali ropy z Rosji. Sęk w tym, że spośród krajów Unii Europejskiej z surowca z Rosji korzystają Słowacja i Węgry, które mają bardzo dobre relacje z obecnym prezydentem USA. Zamiast apeli wystarczyłby więc telefon z Waszyngtonu np. do Budapesztu. Tymczasem właśnie z powodu apelu Donalda Trumpa opóźni się 19. pakiet antyrosyjskich sankcji przygotowywany przez Unię Europejską.