Po zwycięstwie Karola Nawrockiego wszystko wskazuje na to, że ta prezydentura może tylko pogłębić podziały naszego społeczeństwa. Jako "Wyborcza" będziemy wierni swoim wartościom i będziemy ich bronić.

Od niedzielnej nocy wiele Polek i wielu Polaków, w tym moi znajomi, jest mocno przygnębiona. Nie mogą uwierzyć, że trochę więcej wyborców zagłosowało za kandydatem PiS, jeszcze niedawno człowiekiem znikąd.

Część osób publicznie deklaruje, że chce z Polski wyjechać, bo boi się, że prezydentura Nawrockiego to będzie totalny chaos, ciągła walka z rządem.

Nie wierzę w żadne wyciąganie ręki do Polek i Polaków, którzy wsparli Trzaskowskiego i nigdy nie będą wyborcami Nawrockiego i jego środowiska politycznego. To będzie pogłębianie polaryzacji, dzielenie na lepszy i gorszy sort.

Będziemy wierni naszym wartościom: liberalnej demokracji, zachodniemu i unijnemu kursowi naszego kraju, bronieniu słabszych i wykluczonych, wspieraniu praw mniejszości i praw kobiet, budowaniu otwartego społeczeństwa, niezgodzie na nacjonalizm i faszyzację życia publicznego, wreszcie przemoc, w tym słowną.

Najważniejsze dla nas jest wsparcie Czytelniczek i Czytelników, bo jesteście Państwo naszą siłą. Nie jesteśmy bowiem naiwni i doskonale zdajemy sobie sprawę, że powrót do władzy PiS Jarosława Kaczyńskiego wespół z Konfederacją i partią Grzegorza Brauna, przy prezydenturze Nawrockiego, to będzie budowa w Polsce systemu węgierskiego.

To oznacza próbę zniszczenia także niezależnych mediów, by nikt - tak jak Viktorowi Orbanowi - nie mógł już patrzeć władzy na ręce. Bo tradycyjnych gazet czy telewizji nie zastąpią popularni youtuberzy, którzy mają milionowe zasięgi, ale jakoś - do tej pory - żadnej poważnej afery nie ujawnili.